Autor: Leskovikk
|
The Great Begin (Wielki Początek)
Toa Leskovikk siedział w TTC gdy naglę do kokpitu wszedł Sarda.
-Nad czym się znowu zastanawiasz?- zapytał się Sarda.
-Nad przeszłością-
-A dokładniej?-
-Nad tym jak straciłem swoją drużynę-
-Właśnie.Nigdy mi o tym nie opowiadałeś.Ale teraz mamy dużo czasu.Wszyscy złapani.Mata Nui bezpieczny-
-Tak.To zaczęło się gdy...
Leskovikk stał przed kapliczką Suva gdy podeszła do niego Nikila
-Teraz jesteśmy Toa.Nikt nam nie podskoczy-
-Tak-odpowiedział z radością Leskovikk
-I co teraz robimy?Liderze?-
-Co?Niby ja mam być przywódcą?-zapytał się zdziwiony Leskovikk.
-No...tak.A niby kto?Przecież dzięki tobie jesteśmy Toa-
-No niby tak.Ale to przypadkiem tu trafiliśmy-
-A więc nie wierzysz w wolę Mata Nui?-spytała się zdziwiona Nikila.
-No wierzę.Ale wydaje mi się że nie powinienem być Toa-
-Jak to nie będziemy super drużyną!-zawołała Toa Wody.
-A jakie będzie nasze pierwsze zadanie-zwróciła się do Leskovikka
-Słyszałem że w pobliskiej wiosce kręci się grupa Zyglaków-
-Zyglaki?-
-Tak Zyglaki.Trzeba będzie na nie uważać.Mogą nas zabić-
-Co?-spytała Nikila- Te ofiary losu miałyby mnie zabić? Nie, nawet w ich najlepszy dniu-
-To że jesteś Toa nie oznacza że możesz wszystkich pokonać-
-Akurat-
Drużyna kroczyła ku wiosce w której kręcą się Zyglaki.Na czele szedł Leskovikk zanim: Nikila Toa piorunów, Werax Toa Roślinności a za nimi reszta drużyny.Gdy dotarli do wioski z domów wyskoczyli nagle Matoranie.
-To Toa! To Toa! Jesteśmy uratowani!-zawołała grupka zbierająca wokół Toa.
-Widzisz?Bycie Toa ma swoje dobre strony-zawołała Nikila-Weraxa już poniosło!-wykrzyczała niesiona przez tłum.
Następnego dnia Toa ruszyli do jaskini w której znajdowały się Zyglaki.
-Przed jaskinią macie być cicho-zawołał Leskovikk.
-Dobrze-odpowiedziała jednym głosem drużyna.
Gdy weszli do jaskini poczuli dziwny chłód.Nagle zza rogu wyskoczył jeden Zyglak.
-Werax!Strzelaj!-krzykną Leskovikk.
Werax bez trudu pokonał jednego Zyglaka. Lecz zza rogu wyszło ich z dwa tuziny lecz ich nie zaatakowały.
-Czekać.Czekać.Czekać-
Naglę stado zawróciło.Zaatakowało drużynę Toa padał jeden po drugim.Aż na polu bitwy został tylko Leskovikk i Werax.
-Uciekaj!-zawołał Werax
-Nie!!!-Werax użył swojej mocy i z ziemi wystrzeliły pnącza owinęły się wokół Leskovikka.
-Nie!Musimy tam wracać!-
-Nie możemy.Bo zginiemy-wykrzyczał Werax.
Było już po bitwie.Wszyscy byli martwi.
-Werax odstawił mnie na Xia.A sam wyruszył w nieznane-zakończył swoje opowiadanie Leskovikk.
-A więc tak się to skończyło-powiedział ze zdumieniem Sarda.
-Tak.Ale to co było już się nie liczy.Liczy się to co jest teraz-
-Tak-wykrzyczał Sarda.